O moich gorszych chwilach...

Boję się ludzi. Naprawdę się ich boję. To trudne do określenia, do napisania w kilku słowach... Ale zapewniam, że nie chodzi mi o taki lęk jak ten przed pająkami. To coś zupełnie innego. Spróbuję wyjaśnić...
Czasem przychodzą takie dni, kiedy czuję się źle, kiedy nie chcę wyjść z domu, nie chcę się pokazywać, odzywać. Właściwie to wtedy chcę zniknąć. Wtedy bardzo boję się ludzi. Boję się ich opinii, ich spojrzeń. Nie chcę się narzucać, więc chowam się w cień, ale to działa odwrotnie do zamierzonego celu. Wtedy wszyscy zwracają na mnie zdwojoną uwagę. Nie dziwię im się. W końcu kiedy najgłośniejsza osoba w tłumie nagle milknie, cisza od razu wzbudza czujność. Wszyscy zaczynają się dziwić. Zaczynają pytać czy wszystko w porządku?, dobrze się czujesz? i wiele podobnych. To urocze, ale w takie dni najgorsze. Wtedy w mojej głowie pojawiają się wyrzuty sumienia, że nie daję rady zarażać optymizmem jak zwykle, że nie chcę być dla innych, że pozwalam sobie na bycie egoistką i skupiam się na tym co ja czuję, a nie na ty, co czują inni. To bardzo trudne. Wtedy czuję się jeszcze gorzej. Jednak w takie dni najstraszniejsze są wieczory. Brak sił i chęci przy jednoczesnym poczuciu obowiązku i bezsensownej prokrastynacji. Coraz większe wyrzuty sumienia, które przytłaczają. Jedyne czego chcę to sen. Długi i spokojny.

Ale nie zawsze jest to takie straszne. Czasami ten lęk jest dużo bardziej stonowany, mniej przytłaczający. Czasami to po prostu obawa przed podejściem do jakiejś osoby, przed napisaniem do kogoś z prośbą o coś, poczucie tego, że za wszelką cenę nie chcę się narzucać, albo że ludzie są mną już zmęczeni. Ale wtedy zazwyczaj robi mi się lepiej kiedy ktoś do mnie napisze. Wtedy czuję, że jednak wcale nie jestem taka zła i od razu wszystko staję się prostsze.
Właściwie teraz już sama nie wiem czy można to nazwać lękiem, ale ja to tak odbieram. Tak to czuję. To tylko moja perspektywa. Może każdy tak czasem ma? Tego nie wiem, bo skąd?


Nie mam zamiaru robić tutaj jakiś parapsychologicznych wywodów i nie chcę pokazać jaka jestem nieszczęśliwa. Bo nie jestem. Ale chcę się podzielić tym jak to wygląda u mnie, a także być może u innych ludzi. Może u każdego czasami. Bo każdy ma czasem zły dzień, ale u każdego przejawia się on w inny sposób. Chodzi mi tylko o to, że warto zwracać uwagę na to jak czują się ludzie wokół nas i spróbować sprawić, żeby ich dzień stał się lepszy. Tylko należ robić to z wyczuciem. Bo nie każdy potrzebuje całkowitej uwagi i zaopiekowania, czasami lepiej zostawić ludziom trochę przestrzeni. Kiedy widzicie, że są bardziej mrukliwi, albo reagują poirytowaniem, wtedy najlepiej jest zrobić krok w tył. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Najważniejsze jednak jest to, żebyśmy spróbowali zrozumieć siebie nawzajem i zobaczyli człowieka w człowieku.

Komentarze

Popularne posty